Szeroko rozumiane zaburzenia lękowe są jednym najbardziej powszechnych źródeł trudności, z którymi borykają się ludzie. Dotykają one średnio 1 na 10 osób.
Zaburzenia lękowe obejmują m.in. fobie proste (lęk przed konkretną sytuacją/rzeczą np. lataniem, pająkami), fobię społeczną (lęk przed oceną związaną z wystąpieniami publicznymi), napad lęku panicznego (nagłe i bardzo intensywne odczucie lęku), zaburzenie obsesyjno-kompulsywne (występowanie myśli obsesyjnych, które rodzą tak duży poziom niepokoju, że pojawiają się czynności kompulsywne, które ten niepokój pomagają obniżyć) czy lęk o zdrowie (który dotyczy utrwalonego przekonania o chorobie). Czasem lęk może przyjmować formę z niczym nie związaną, martwienia się niemal każdą sytuacją (tzw. zaburzenie lęku uogólnionego).
Wspólnym mianownikiem ich wszystkich jest interpretowanie (postrzeganie) sytuacji pozornie neutralnych, jako zagrażających. Takie rozumienie rzeczywistości ma kilka konsekwencji.
Po pierwsze naturalną, ewolucyjnie uzasadnioną reakcją jest unikanie tego, co uznajemy za niebezpieczne, co rodzi w nas dyskomfort. Czujemy wtedy ulgę, więc staje się prawdopodobnym, że gdy następnym razem znowu napotkamy tą samą sytuację, to też sięgniemy po rozwiązanie, które poprzednio było skuteczne – obniżyło lęk, napięcie. A więc znowu wycofamy się z kontaktu. W ten sposób uczymy się, że unikanie jest jedyną skuteczną metodą na poradzenie sobie z lękiem. W efekcie wiara w nasze możliwości poradzenia sobie z daną sytuacją, zaczyna słabnąć. Dlatego jest jeszcze bardziej prawdopodobne, że następnym razem zamiast sprawdzać, czy sobie dam radę, to znowu sięgnę po rozwiązanie związane z unikaniem. Proces uczenia w ten sposób przebiegający opiera się na zasadach warunkowania sprawczego i instrumentalnego.
Ale konsekwencją unikania jest też to, że zaczynamy postrzegać daną sytuację jako jeszcze bardziej zagrażającą, aniżeli na początku („Skoro tak długo unika, wystąpień publicznych/latania/pobierania krwi/samodzielnego podróżowania, itp., to znaczy, że faktycznie to są dla mnie za trudne sytuacje, za bardzo niebezpieczne).
Po drugie interpretowanie sytuacji jako zagrażającej wiąże się z formą zniekształconego rozumienia tego, co się dzieje. To znaczy, że często nasze myślenie (np. łatwość w kreśleniu katastroficznych scenariuszy, selektywna uwaga, pomijanie pozytywów,czytanie w myślach) staje się formą krzywego zwierciadła – stajemy się tak zajęci swoją własną wizją tego co się może stać, że nie wiemy już tak naprawdę co się dzieje. Na przykład w fobii społecznej częste jest rozumienie zwykłego uśmiechu któregoś ze słuchaczy podczas wygłaszania prezentacji, jako drwiny całej grupy z mojej osoby.
Po trzecie wraz z biegiem czasu wzrasta czujność i uważność na inne potencjalnie zagrażające sytuacje lub bodźce. Dlatego często różne zaburzenia lękowe ze sobą współwystępują, a w ramach jednej diagnozy obserwuje się stopniowe rozrastanie objawów.
A lęk jest przecież emocją ewolucyjnie uwarunkowaną, która umożliwiła nam przetrwanie do dnia dzisiejszego. Dlatego też, gdy czujemy strach uaktywnia się całe nasze ciało (spłyca się oddech, przyspiesza tempo bicia serca, zmienia się napięcie mięśniowe, czujemy uderzenie ciepła itp.) To wszystko w pradawnych czasach pomogło nam przetrwać. Dzisiaj jednak się zdarza, że ta ewolucyjna reakcja bywa nadmiernie interpretowana. Nawet jeśli tym, co nas przestraszyło była np. wizja występu publicznego czy spotkania psa.
Dlatego tak ważne podczas pracy z zaburzeniami lękowymi jest m.in. identyfikowanie oraz weryfikowanie przekonań związanych z lękiem i z tym wszystkim co go wzbudza, identyfikacja zniekształceń poznawczych, psychoedukacja, czy eksperymenty behawioralne.
Autor: Elżbieta Wojnar-Mróz